Hałas dzwoniącego budzika o 4:00 dla moich uszu był niczym nagły nalot bombowy. Przez kilka sekund starałem się ustalić, skąd tak wczesna pobudka. Rzut oka na pokój i stojący w kącie sprzęt przypomniał mi wszystko: o 8 muszę stawić się na torze w Kielcach. W drogę! Temperatura za oknem: -1 stopień w skali Celsjusza, a w myślach jedno: oby tylko aura w Miedzianej Górze dopisała. Modlitwy zostały wysłuchane, Tor Kielce przywitał bezchmurnym niebem i wiosennym słońcem.

Już podczas samego wjazdu na tereny obiektu, położonego w Miedzianej Górze, widać, że tor swoje lata świetności ma już za sobą. Część trasy biegnie przez drogę krajową nr 74, bardzo ruchliwą. Z braku alternatywnego objazdu cała pętla toru nie jest wykorzystywana od dawna. Zaparkowałem Opla Corsę i wysiadając z samochodu widziałem zdziwione twarze ludzi krzątających się wokół Subaru BRZ. Dostrzegłem otwarty garaż, w którym Porsche 911 Carrera 4 i Lamborghini Gallardo zerkały z zaciekawieniem i wydawały się nasłuchiwać. Jakby wyczuwały, że zbliża się coś niepokojącego, coś co zechce pokazać na ich terenie ostre pazury.
Bohater dzisiejszego dnia już przekroczył bramę wjazdową. Odwróciłem się w kierunku wjazdu na teren garaży, gdzie dostojnie wtoczył się Mercedes-AMG GT, powoli, jakby nie chciał zwracać na siebie uwagi. Sytuacja była zupełnie odmienna, nawet mechanicy zakładający koła w BRZ odłożyli swoje klucze, by zobaczyć najnowsze dzieło rąk inżynierów ze Stuttgartu i Affalterbach.
Czułem się jak na imprezie w liceum, gdy zabawę zakłóciło wejście najładniejszej dziewczyny w szkole. Moment, gdy Mercedes-AMG GT wjeżdża na teren garaży, chcę odtwarzać w swojej głowie cały czas. Drzwi otworzyły się i mogłem wpasować się w fotel kierowcy. Nie zrobiłem tego jednak, chciałem jeszcze delektować się widokiem i patrzeć na ten samochód. Świetnie zaprojektowany, spójna stylistyka i bryła auta Gran Turismo, zakłócona jednym detalem. Długa maska i delikatnie z finezją opadająca tylna szyba, która sprytnie wkomponowana w tył nadwozia optycznie załamywała linię auta. Detal, który zakłócał cały projekt. Z przodu 19-calowe, kute felgi, z tyłu zaś 20-calowe. Szerokość tylnych opon prawie 300 mm zdradzała przeznaczenie auta. Tor i jazda na granicy. Owszem, obiekt w okolicach Kielc mocno odstaje od profesjonalnych miejsc tego typu, ale najważniejsze, że miałem zamknięty pas asfaltu na wyłączność.

Po chwili emocjonujących doznań organoleptycznych zauważyłem literę S na tylnej klapie. Uśmiech poszerzył się do granicy skroni. AMG-GT S. Silnik V8 biturbo o pojemności 3982 ccm zalewa asfalt mocą 510 KM oraz maksymalnym momentem obrotowym 650 Nm. Wersja standardowa ma "tylko” 462 KM i 600 Nm. Mercedes bardzo chwali się nową jednostką napędową, która ma np. suchą miskę olejową i obie turbosprężarki zamontowane pomiędzy rozwidlonymi głowicami. Kompaktowe wymiary i obniżony środek ciężkości to część klucza do sukcesu. Samochód został zbudowany na ramie przestrzennej, która aż w 90% została wykonana z aluminium. Nadwozie to z kolei magnez i stal. Finalnie niemieckie gran turismo waży minimum 1540 kg. Silnik umieszczony z przodu, a skrzynia dwusprzęgłowa zamontowana jest przed tylną osią (układ transaxle). Napęd oczywiście kierowany jest na koła tylne. GT S dodatkowo ma blokadę mechanizmu różnicowego sterowaną elektronicznie. GT ma być chlubą Mercedesa i nokautującym prawym sierpowym wymierzonym w twarz konkurencji. Szybkie spojrzenie na dane techniczne i mamy: pierwsze 100 km/h w czasie 3,8 sekundy. Maksymalnie powinniśmy na liczniku ujrzeć 310 km/h.
Tunel środkowy wygląda jak nowoczesna rzeźba. Przyciski ułożone są z lewej i prawej strony. Sposób ich umiejscowienia ma kojarzyć się z widlastym ułożeniem cylindrów w silniku. Wybaczcie panowie z Affalterbach, ale w ogóle takie skojarzenie nie dotarło do mego umysłu. Przycisk uruchamiający silnik znajduje się z lewej strony, od razu go zauważam, gdyż podświetlony jest na czerwono. Drugi, który zwrócił moją uwagę, to ten z symbolem tłumika - zmienia charakter dźwięku układu wydechowego. Tym zajmę się za moment, pozwalam sobie na dozowanie emocji i dostrzegam ekran o przekątnej 8,4 cala. Bardzo ładnie opracowane menu z cieszącymi oko animacjami. Przed moim oczami kierownica obszyta alcantarą i zaznaczonym paskiem ustawienia kół w pozycji na wprost.

Uruchamiam silnik czerwonym przyciskiem start i serce bestii budzi się do życia, warczy bulgocze, ale wszystko bez zbędnej przesady. Gdy silnik pracuje, wysiadam i jeszcze raz chcę przyglądnąć się detalom karoserii. Z boku, na nadkolu wylot powietrza przecięty napisem „V8 biturbo”. Na widok dwóch rzeczy pojawia mi się grymas na twarzy – tylne światła, bardzo podobne do tych w S63 AMG Coupe oraz czarne, błyszczące elementy wykończenia kokpitu. Te drugie drażnią mnie nawet w Corsie, którą dziś przyjechałem.
Bestia wydaje z siebie lekki bulgot pracy silnika, a ja znów wsiadam i nonszalancko wciskam przycisk zmieniający charakterystykę wydechu. Teraz chcę być niczym dyrygent wyciągający ze swojej orkiestry najlepsze dźwięki. A jestem jak młokos, który naciska pedał gazu ciesząc się chwilową „przegazówką”. W kabinie rozlega się ryk pomieszany z bulgotem. To nie jest donośny krzyk włoskiego V8. Gwarantuję, że nie da się pomylić dźwięku Mercedesa-AMG GT z innym autem. I nawet, jeśli jest on sztucznie modyfikowany, cholera, mam to gdzieś. Chce nagrać go i ustawić na poranny budzik. Człowiek w jednym momencie uzmysławia sobie, że żyje się dla tak krótkich chwil.
Mogę wybrać jeden z czterech podstawowych trybów pracy auta - "C" (Controlled Efficiency), "S" (Sport), "S+" (Sport Plus) oraz "I" (Individual). Siedzę w GT S, więc mam do dyspozycji dodatkowy przycisk Race. Spoglądam na zegarek i wiem, że czas płynie nieubłagalnie. Dodatkowo kierowca, który przywiózł auto komunikuje, o której godzinie będzie ruszał w drogę powrotną. Czasu mam mało, zdecydowanie za mało. Te kilka minut jazdy po części toru Kielce pokazują jak precyzyjny jest Mercedes-AMG GT. Niemcy stworzyli świetny wóz i nie dziwię się, że pogrywają sobie z Porsche. To nie jest następca SLSa, to całkowicie nowy model, zastępujący go w cennikach. Zakręty pokonuje gładko i tylko czasem można zauważyć uślizg tylnej osi. Frajda w cenie blisko 800 000 złotych (tyle kosztował ten egzemplarz) jest gratis. Czuję jednak niedosyt. Chcę więcej. Dajcie mi go na cały tydzień! Chcę słuchać odgłosów wydechu i delektować się każdym zmienionym przełożeniem skrzyni. Ten dzień, te kilka godzin to za mało! Za krótko…
Na nasz kawałek toru wjeżdża gość w pomarańczowym Lamborghini Gallardo, a później właściciel Ferrari F430. Oba superata to cuda motoryzacji z Włoch. Kierowca, który przywiózł Mercedesa-AMG GT S uświadamia mi, że auto musi już wracać. Za krótko, ten poranek trwał za krótko! W leśnej części toru słychać tylko ryk włoskich silników. Znikają za zakrętem, a ja spoglądam na odjeżdżającego Mercedesa-AMG GT S… Panowie z Sindelfingen i Affalterbach, chylę czoła!
Wracając do Wrocławia dostaję telefon. Głos w słuchawce jest spokojny i stanowczy. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Za tydzień będę mógł spędzić więcej czasu z Mercedesem-AMG GT i to na pełnej pętli toru w Poznaniu! Odliczanie rozpoczęte.
Komentuj:
Brak komentarzy! Wypowiedz się, jako pierwszy!