Taką właśnie drogą poszedł też Citroen, tworząc swojego miejskiego crossovera. Nie poprzestał jednak na powyższych składnikach i dodał od siebie szczyptę tego i owego. Trzy rzędy reflektorów, koła rozstawione w narożnikach, relingi dachowe, przyciemniane szyby oraz dodatkowe nakładki na progi, nadkola i zderzaki wyglądają już ciekawie, ale prawdziwą wisienką na torcie są boczne listwy, tzw. airbumpy, które, niczym magnes, przyciągają wzrok innych uczestników ruchu drogowego.
Bąbelkowa powierzchnia wykonana z poliuretanu a wypełniona powietrzem ma nie tylko udekorować nadwozie, ale pełni również rolę ochronną. Dzięki tym panelom nie straszne (albo mniej straszne) są nam szkody parkingowe. Jest szansa, że po uderzeniu drzwiami bądź obtarciu o inne auto, nie pozostaną żadne ślady, a na pewno będą mniej widoczne. Znacznie łatwiejsza będzie też ich wymiana niż malowanie całej powierzchni drzwi w razie jakiegoś uszkodzenia. Szkoda tylko, że airbumpy dostępne są zaledwie w czterech kolorach i to takich mało żywych (czarny, brązowy, szary i popielaty). Czemu nie dać możliwości wyboru dowolnej ich kolorystyki...? Czerwone, żółte czy różowe z pewnością dodałyby jeszcze więcej uroku i przyciągnęłyby więcej indywidualistów. Szkoda także, że kończą się one przed zakończeniem tylnych drzwi, przez co nie chronią, tak jak w przypadku Focusa i aktywnych osłon zabezpieczających krawędzie drzwi, przed zarysowaniem naszymi drzwiami innego pojazdu.
Co by jednak nie mówić, Citroen C4 Cactus to jeden z najodważniejszych stylistycznie modeli ostatnich lat. I co ważne, za designerskim nadwoziem idzie równie ciekawe wnętrze. Można rzec - awangardowo-minimalistyczne. Chromowane klamki wewnętrzne drzwi, uchwyt do otwierania schowka przed pasażerem, skórzane paski w miejsce uchwytów do zamykania drzwi czy asymetryczne nawiewy to tylko niektóre, od razu rzucające się w oczy, ciekawie wyglądające elementy. Ciekawych rozwiązań jest jednak więcej. Choćby przednia poduszka pasażera, która powędrowała do... podsufitki, dzięki czemu ma on przed sobą nieco więcej przestrzeni. W wersjach z zautomatyzowaną przekładnią ETG przednie fotele są ze sobą połączone tworząc coś w rodzaju sofy. Fotele w wersji z "manualem" są za to obszerne i bardzo wygodne, choć o lepszym podparciu bocznym zapomnijmy. Miałem z nimi jeszcze jeden problem - otóż tylna część siedziska, tuż przy oparciu, jest niżej położona, przez co wsiadając zapadamy się dość głęboko. Jest trochę nietypowo, choć cały czas przy wysokim poziomie komfortu.
Centrum dowodzenia urządzeniami pokładowymi stanowi centralnie umieszczony 7-calowy wyświetlacz w formie tabletu. Za jego pomocą ustawimy radio bądź muzykę z innego źródła, nawigację, telefon, odczytamy dane z komputera pokładowego, a także nastawimy wymaganą temperaturę wnętrza. I właśnie do tej ostatniej funkcji można mieć pewne zastrzeżenia. W klasycznym rozwiązaniu, z osobnym panelem układu chłodzenia, zmiana temperatury odbywa się jednym ruchem ręki. W rozwiązaniu Citroena (które zresztą znajdziemy również w Peugeotach) musimy parę razy kliknąć, za każdym razem odwracając na moment wzrok od drogi. Na drugim wyświetlaczu, tym za kołem kierownicy, znajdziemy przede wszystkim duży cyfrowy prędkościomierz, obok którego nie znajdziemy jednak obrotomierza.
Takich braków jest niestety jednak więcej w Cactusie. Siedząc na tylnej kanapie, będziemy mogli jedynie uchylić boczne okno. Tylna kanapa nie jest dzielona, więc przy większym gabarytowo bagażu na pokład zabierzemy maksymalnie jedną osobę. Klimatyzację manualną dostaniemy dopiero od drugiego poziomu wyposażenia i to za dopłatą w wysokości 3,2 tys. zł.
Z miejscem natomiast jest jak w typowym aucie z segmentu C. Na przednich fotelach nawet wysokie osoby powinny znaleźć dla siebie optymalną pozycję, choć trochę utrudni to kierownica regulowana tylko w jednej płaszczyźnie. Na kanapie nie jest źle, tylko wyjątkowo wysokie osoby będą narzekać na brak miejsca na nogi czy nad ich głowami. 358-litrowy bagażnik to również standard w tej klasie. Rekordowo nie jest, ale regularne kształty pozwolą zmieścić sporo bagażu. Na bakier z funkcjonalnością stoi nie tylko wspomniany już wyżej brak możliwości dzielenia tylnej kanapy, ale również wysoki próg załadunkowy oraz wyraźny uskok, jaki powstaje po złożeniu oparć tylnych siedzeń. Za to Cactus nadrabia pojemnymi schowkami i kieszeniami, w których pomieścimy sporo przydatnych w codziennej jeździe rzeczy.
Oszczędności zauważymy również pod maską, gdzie wszystkie benzynowe jednostki o pojemności 1,2 litra mają po trzy cylindry. I ten brak będzie odczuwalny (generowanym hałasem oraz drganiami) dopiero przy wyższych obrotach. Nasz testowy egzemplarz, ze stadem koni liczącym 82 sztuki, również do królów sprintu nie należy, mimo dość wyraźnie odchudzonego nadwozia. Zarówno sprint do prędkości 100 km/h, jak i przyspieszanie przy wyższych prędkościach będzie wymagało odrobinę cierpliwości. Silnik generalnie lepiej sprawuje się na wyższych obrotach, choć wspomniany brak obrotomierza każe polegać na własnych odczuciach. Cactus w testowanej przez nas wersji nie rozpędzi się także zbytnio - 167 km/h maksymalnej prędkości mówi wiele. Zresztą auto nie czuje się najlepiej przy prędkościach autostradowych. Brakować będzie na przykład szóstego biegu, przy którym z pewnością do uszu docierałby mniejszy hałas, a i spalanie byłoby niższe.
Jeśli nie przesadzimy, to zużycie paliwa Cactusa może być naprawdę niskie. W trasie bez większych problemów możemy uzyskać wynik poniżej 5 l/100 km, ale nawet nieco dynamiczniejsza jazda i rezultat o litr wyższy powinniśmy przyjąć z uśmiechem. W mieście rachunek za paliwo podskoczy o kolejne półtora litra na każde 100 kilometrów. To wciąż akceptowalne wyniki.
Miasto jest tym terenem, gdzie crossover Citroena czuje się najlepiej, choć w dynamicznej jeździe przeszkadzają nieco zbyt długie przełożenia skrzyni biegów. Za to miękko zestrojone zawieszenie cały czas dba o wysoki poziom komfortu wszystkich podróżujących Cactusem i skutecznie radzi sobie z większymi nierównościami. Nie ma też tragedii podczas jazdy krętymi drogami. Owszem, nadwozie Citroena się przechyla, ale auto cały czas pozostaje posłuszne poleceniom wydawanym przez kierowcę. To w dużej mierze zasługa precyzyjnego układu kierowniczego.
Choć cenniki Cactusa startują od 51.900 zł, to raczej klienci będą sięgać po droższe wersje. W podstawie, nawet za dopłatą, nie dostaniemy na przykład klimatyzacji. Sensownie wyposażona wydaje się być już wersja Feel, która z testowanym silnikiem kosztuje od 58.900 zł. Do tego możemy doposażyć ją w kilka przydatnych elementów - dach panoramiczny (2000 zł), przednie fotele podgrzewane (700 zł), kamera cofania z czujnikami (2000 zł) bądź system park assist również z przednimi czujnikami (3500 zł), automatyczna klimatyzacja z automatycznymi światłami i wycieraczkami (1600 zł) czy zapasowe koło pełnowymiarowe (400 zł). Za odpowiednio 1400 i 2400 zł możemy Cactusa przyodziać w 16- bądź 17-calowe felgi.
Zrobić dobre wrażenie to pół kroku do pozyskania klienta. Citroen poszedł w tym kierunku i z modelem C4 Cactus chce zrobić przede wszystkim dobre wrażenie swoim niebanalnym wyglądem. W kilku innych przypadkach przyniosło to pożądany efekt. Niewykluczone, że również i C4 Cactus będzie niebawem często spotykanym modelem na naszych drogach. Poza niebanalnym wyglądem zapewnia bowiem wysoki komfort i kilka nowoczesnych rozwiązań. Choć oczywiście nie można zapomnieć o niektórych brakach, z których nie wszystkie da się wytłumaczyć chęcią bycia awangardowym przedstawicielem crossoverów.
Ostatnie komentarze z Forum mojeauto.pl:
Dodaj swój komentarz +