Jak sama nazwa wskazuje, Fiesta Black Edition jest koloru czarnego (Panther Black) z wyraźnymi czerwonymi akcentami (Race Red). W wersji Red Edition, identycznie wyposażonej ale tańszej o 1600 zł, jest dokładnie na odwrót. W naszej testowej Fieście czerwony był dach, lusterka zewnętrzne oraz ramki atrapy chłodnicy. Do tego należy dodać sporych rozmiarów spojler oraz sportowy zderzak, które tę wersję Fiesty upodobniają do najmocniejszej ST. Całość z 17-calowymi felgami naprawdę robi duże wrażenie. Żeby jednak nie było za pięknie. Brakowało nam zdecydowanie bardziej charakternych końcówek układu wydechowego czy dyfuzora oraz większych tarcz hamulcowych.

Również wnętrze zostało tak zaaranżowane, by wzniecić w kierowcy poczucie siedzenia w sportowej odmianie Forda. Wrażenie takie potęgują przede wszystkim świetnie wyprofilowane fotele, choć nie są to typowe kubełki spotykane w autach sportowych. Do tego czerwone boczki foteli oraz czerwone przeszycia na kierownicy, gałce skrzyni biegów oraz fotelach. Niestety mięsiste koło kierownicy jest nieco za duże i studzi już na samym wstępie chęci do bardziej sportowych harców.
Poza tym wnętrze Fiesty jest dobrze znane. Układ deski rozdzielczej i środkowej konsoli z nadmiarem przycisków do obsługi radia, niewielkich rozmiarów kolorowy wyświetlacz na szczycie centralnej konsoli, nieskomplikowane zegary osadzone w głębokich tubach... Materiały w kabinie są niezłej jakości, choć spore zastrzeżenia można mieć do ich spasowania. Skrzypienie dochodzi do naszych uszu zarówno podczas jazdy po większych nierównościach, jak i w czasie intensywniejszej obsługi niektórych elementów.

Pod względem ilości miejsca Ford Fiesta nie zaskakuje ani na plus, ani na minus. Dodajmy tylko, że wersja Black Edition oferowana jest wyłącznie w odmianie trzydrzwiowej, ale jak już zdołamy wgramolić się na kanapę, tragedii z miejscem na nogi czy głowę nie powinno być. 280-litrowy bagażnik to również typowa wartość dla aut tej klasy. W codziennym użytku wystarczy, ale już czteroosobowa rodzina na dwutygodniowy wyjazd będzie miała problem ze zmieszczeniem swoich walizek.
Litrowa jednostka z rodziny EcoBoost ma już swoją renomę na rynku, potwierdzoną m.in. trzykrotnym zdobyciem tytuł Engine of the Year. W wersji Black Edition obok silnika 125-konnego dostaniemy również mocniejszy o 15 koni wariant. Poza podniesioną mocą większy jest również maksymalny moment obrotowy tej trzycylindrowej jednostki (210 Nm). W kategorii liczba koni na jeden litr pojemności silnik ten może stawać w szranki z dużo mocniejszymi hot hatchami. Zmodyfikowane ustawienia turbosprężarki oraz przepustnicy może nie uczyniły z "czarnej" Fiesty szatana dróg (100 km/h na prędkościomierzu uzyskamy po ok. 9 sekundach), ale w sprincie miejskim wielu będzie musiało uznać wyższość 140-konnej Fiesty.

Dynamiczna jazda Fordem Fiestą Black jest możliwa bez konieczności wciskania do oporu pedału przyspieszenia. Maksymalny moment jest już bowiem uzyskiwany od 1600 obr/min, a strzałka obrotomierza płynnie wędruje po podziałce wraz z dociskaniem pedału gazu, by przy "piątce" dojść do krańca obszaru maksymalnego momentu obrotowego, a przy 5,7 tys. obr/min osiągnąć maksymalną moc. W codziennej jeździe, gdy nie interesuje nas bicie żadnych rekordów, spokojnie możemy poruszać się z obrotami na poziomie 2,5 tys. obr/min.
W bardziej sportowej jeździe docenimy precyzyjnie działającą skrzynię biegów, której lewarek posłusznie, z lekkim tylko oporem wędruje we wskazane przez kierowcę przełożenie. Do tego przełożenia są krótkie i aż chce się dokonywać kolejnych zmian biegów. Brak "szóstki" odczujemy jedynie przy prędkościach autostradowych.

Jeśli jesteś fanem właściwości jezdnych Fordów, to Fiesta Black Edition nie rozczaruje Cię ani na jotę. Układ zawieszenia z kolumnami McPhersona z przodu i belką skrętną z tyłu stosuje wielu producentów, ale to wciąż Ford w tej klasie aut pozostaje niedoścignionym wzorcem. Jeszcze bardziej utwardzone sportowe zawieszenie w naszej Fieście (obniżone o 10 mm, sztywniejsze sprężyny) nie jest jednak aż tak sztywne jak w wariancie ST i dla wielu to może być zaleta. Dzięki temu można nawet mówić o pewnej dozie komfortu, choć naturalnie to sport był głównym celem inżynierów Forda. Z równie bezpośrednim i precyzyjnym układem kierowniczym Ford Fiesta Black prowadzi się niezwykle pewnie i stabilnie, a przy tym bezpiecznie. Może się wydawać, że bez względu na rozwijaną prędkość, mamy pełną kontrolę nad autem.
Jednym z celów stosowanego przez koncerny motoryzacyjne downsizingu jest oczywiście redukcja spalania. Cechą charakterystyczną małych silników, w tym i litrowego EcoBoosta, jest faktycznie rozsądne zużycie paliwa przy spokojnej jeździe, które jednak szybko rośnie, gdy chcemy wydobyć z auta pełnię jego możliwości. I dokładnie tak jest z Fordem Fiestą Black napędzanym 140-konnym EcoBoostem. W trasie bez problemu mogliśmy uzyskać spalanie poniżej 4,5 l/100 km (Ford deklaruje tu spalanie na poziomie 3,9 l/100 km), ale już autostradzie ciężko było zejść poniżej ośmiu litrów. W mieście podobna huśtawka nastrojów - od nawet ok. 5 l/100 km przy spokojniejszej jeździe do ponad 10 litrów, gdy chcemy walczyć o miano miejskiego dominatora.
Możliwość wyróżnienia się na ulicy, dynamiczna, a przy tym umożliwiająca oszczędną jazdę jednostka napędowa i stosunkowo bogate wyposażenie wcale nie kosztują krocie. Fiestę Black Edition w mocniejszej wersji kupimy za 61,4 tys. zł. To prawie 9 tysięcy mniej niż za Fiestę ST. Wprawdzie tam dostaniemy o 42 KM mocniejszy silnik, ale nie każdego przecież kręci aż tak spore stado koni mechanicznych.
Komentuj:
Brak komentarzy! Wypowiedz się, jako pierwszy!